top of page

Marzec 2025

Indonezja: Komodo i Bali

Komodo i jej smoki

Komodo – surowa, niemal pierwotna wyspa w archipelagu Małych Wysp Sundajskich, znana na całym świecie jako dom legendarnego warana z Komodo. Te potężne jaszczury, zwane smokami, potrafią osiągać ponad 3 metry długości i poruszać się z zaskakującą zwinnością. Obserwowanie ich w naturalnym środowisku to przeżycie z pogranicza fascynacji i niepokoju – jakby czas cofnął się do epoki dinozaurów.

Smoki z Komodo są samotnikami i drapieżnikami. Polują z zaskoczenia, często zbliżając się bezszelestnie do ofiary, by błyskawicznym atakiem powalić ją lub ranić. Ich ślina zawiera toksyny, które spowalniają krwawienie i osłabiają ofiarę – nawet jeśli ta zdoła uciec, waran często podąża jej śladem, aż padnie. W menu smoków znajdują się ptaki, małe ssaki, a także jelenie i dzikie bawoły – na zdjęciach z wyspy można czasem dostrzec młode jelenie, które są częścią lokalnego ekosystemu i… potencjalnym łupem.

Komodo to jednak nie tylko smoki. To również dzika przyroda, wysuszone wzgórza porośnięte sawanną, turkusowe zatoki i niebo pełne ptaków. Wyspa wchodzi w skład Parku Narodowego Komodo, który chroni ten unikalny ekosystem i daje szansę na spotkanie z naturą w jej najbardziej nieoswojonej formie.

Bali – wyspa, która stała się legendą

Bali to niewielka wyspa w archipelagu Indonezji, ale przez dziesięciolecia zyskała sławę znacznie przekraczającą jej geograficzne rozmiary. Dla wielu osób w Europie czy Australii to synonim raju: egzotyczna roślinność, świątynie na tle oceanu, uśmiechnięci ludzie, duchowość obecna w każdym geście.

Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona. Obok niezwykłej przyrody i fascynującej kultury widać biedę, problemy z infrastrukturą i rosnące uzależnienie od turystyki. Bali to miejsce, które – jak niewiele innych – budzi emocje: zachwyt, zdumienie, czasem rozczarowanie.

W tej części albumu pokazujemy Bali nie przez filtr marzeń, ale z perspektywy codziennego życia – ludzi, domów, smaków i otoczenia. To spojrzenie na wyspę, która żyje, zmienia się i próbuje znaleźć równowagę między przeszłością a przyszłością.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu gospodarka Bali opierała się na rolnictwie, rybołówstwie i rzemiośle. Wytwarzano tu meble, tkaniny batikowe, ceramikę i ozdoby. Z czasem zaczęły przyjeżdżać pierwsze fale turystów – szukających taniego wypoczynku, duchowego „przebudzenia” albo po prostu ucieczki od świata Zachodu.

Dziś Bali niemal całkowicie żyje z turystyki. Dla wielu mieszkańców to szansa na lepsze życie, ale też źródło frustracji – szczególnie po pandemii. Młode pokolenie marzy o edukacji, niezależności, pracy poza turystyką. Starsi – często wciąż pielęgnują dawne rytuały i sposób życia. Na ulicach spotykają się te dwa światy: tradycyjny i nowoczesny.

Bali to wyspa, która nie pozwala zapomnieć o roślinności – ona jest dosłownie wszędzie. Tropikalne drzewa, palmy, plątanina pnączy, żywopłoty z bugenwilli i hibiskusa wyrastają między domami, na dziedzińcach, w świątyniach i przy drogach. To zieleń gęsta, żywa, a jednocześnie wpleciona w rytm codzienności.

Każdy domowy dziedziniec (tzw. family compound) to ogród, a każda świątynia to zielona oaza – z liśćmi bananowca, liśćmi palmowymi, bambusem i świeżymi kwiatami wykorzystywanymi do ofiar. Nie ma tu wyraźnego podziału na „ogród” i „resztę” – wszystko jest częścią tej samej przestrzeni życia i duchowości.

W krajobrazie wiejskim dominuje ryż – tarasy ryżowe, czasem wykute w zboczach wzgórz, innym razem ciągnące się szeroko na nizinach. To one tworzą jeden z najbardziej charakterystycznych obrazów Bali, choć nie wszędzie są już uprawiane – wiele pól zamieniono na hotele, wille lub miejsca pod wynajem.

PROSTO, ŚWIEŻO I LOKALNIE - kuchnia Bali nie epatuje bogactwem form ani skomplikowaniem przepisów. Jest skromna, ale zrównoważona, oparta na lokalnych składnikach i wielowiekowej tradycji codziennego gotowania. Nie ma tu wielu dań z mięsem – pojawia się ono raczej okazjonalnie. Codzienność to warzywa, ryż, przyprawy i to, co daje ogród lub targ.

Na śniadanie najczęściej jada się nasi goreng – smażony ryż z warzywami, jajkiem sadzonym i czasem dodatkiem kurczaka – lub mie goreng, czyli jego wersję z makaronem. Choć brzmi to „obiadowo”, dla Balijczyków to po prostu poranny posiłek – pożywny, sycący i szybki do przygotowania.

Na obiad królują dania wegetariańskie lub półwegetariańskie:

  • Gado-gado – mieszanka gotowanych warzyw z jajkiem i sosem orzechowym,

  • Sayur urap – warzywa z tartym kokosem i przyprawami,

  • Lawar – danie z fasolki, kokosa i ziół (czasem z dodatkiem mięsa),

  • Ikan bakar – grillowana ryba z sambalem i limonką.

Jedzenie domowe różni się od turystycznych wersji serwowanych w restauracjach. Jest mniej tłuste, mniej słodkie, często bardziej świeże i sezonowe. Na wsi gotuje się z tego, co jest pod ręką – z liści, dyni, ziół i resztek ryżu z poprzedniego dnia.

Bali – wyspa duchowości i codziennej magii

Bali to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie duchowość nie jest czymś oddzielonym od życia – tu duchowość jest życiem. Nie jest to religia oparta na dogmatach czy księgach, lecz praktyka harmonizowania codzienności: z ludźmi, naturą, duchami przodków i niewidzialnymi siłami obecnymi w świecie. Nie ma dnia bez modlitwy, nie ma domu bez ołtarza, nie ma ulicy bez ofiary z kwiatów, ryżu i kadzideł. Rytuał jest nieustannym aktem troski o równowagę, a nie świętem oderwanym od codzienności. Wszystko ma swoje miejsce: rodzinna świątynia na dziedzińcu, duże świątynie wspólnotowe, procesje, modlitwy, oczyszczenia.

Dla turystów to świat fascynujący i obcy. Dla Balijczyków – po prostu porządek życia, który trwa niezależnie od pogody, pieniędzy czy zewnętrznych zmian.

Na Bali niemal każda przestrzeń jest święta – domowy dziedziniec, fragment plaży, skrzyżowanie ulic czy cień drzewa. Duchowość jest tu głęboko osadzona w miejscu i codzienności.

Balijska religia – formalnie hinduizm, ale w rzeczywistości złożony system lokalnych wierzeń – opiera się na utrzymywaniu harmonii między trzema światami:

  • Bogami (świat wyższy),

  • Ludźmi (świat środkowy),

  • Duchami zmarłych i siłami chaosu (świat niższy).

Aby utrzymać tę równowagę, odprawia się setki rytuałów – od codziennych po wielkie ceremonie. Wszystko zaczyna się w świątyniach.

Każda wioska ma trzy główne świątynie (tzw. kahyangan tiga), które organizują życie duchowe wspólnoty:

  • Pura Desa – świątynia wsi i życia społecznego,

  • Pura Puseh – świątynia przodków i historii,

  • Pura Dalem – świątynia śmierci, często związana z rytuałami pogrzebowymi.

Oprócz tego każda rodzina ma swoją prywatną świątynię w obrębie domu. Świątynie ozdobione są rzeźbami, tkaninami, proporcami i misternymi dekoracjami z liści palmowych.

Każdego dnia kobiety przygotowują małe koszyczki ofiarne – canang sari – z liści palmowych, kwiatów, ryżu, czasem słodyczy lub papierosów. Składa się je w miejscach domowych i publicznych – na chodniku, przed sklepem, na motorze.

To gest codziennej wdzięczności i prośby o ochronę. Canang nie są trwale święte – po kilku godzinach mogą zostać zdmuchnięte przez wiatr, rozdeptane przez przechodnia lub rozgrzebane przez ptaka. I to jest naturalne – ważny jest gest, nie trwałość.

W przeddzień balijskiego Nowego Roku – święta Nyepi – cała wyspa przygotowuje się do dnia ciszy poprzez noc oczyszczenia, której kulminacją jest pochód Ogoh-Ogoh.

Ogoh-Ogoh to wielkie, imponujące kukły przedstawiające złe duchy, demony, potwory, a czasem nawet karykatury ludzi i polityków. Tworzy je młodzież z lokalnych społeczności – z papier-mâché, bambusa, styropianu, tkanin i farb. Im straszniejsze i bardziej ekspresyjne, tym lepiej – ich celem jest ucieleśnienie wszystkiego, co złe, hałaśliwe i chaotyczne.

Wieczorem przed Nyepi figury są paradowane ulicami w procesjach pełnych hałasu, bębnów, świateł i okrzyków. To symboliczne wypędzenie złych energii, które należy oczyścić, zanim wyspa zapadnie w ciszę. W wielu miejscach – zwłaszcza w miastach – Ogoh-Ogoh są później palone.

Choć to współczesna tradycja (rozwinęła się dopiero w XX wieku), stała się jednym z najbardziej widowiskowych rytuałów na Bali, łączącym duchowość, sztukę, rzemiosło i wspólnotę.

Po nocy hałasu, świateł i demonów Ogoh-Ogoh, nadchodzi Nyepi – najważniejsze święto w balijskim kalendarzu, obchodzone jako Nowy Rok Saka. To dzień absolutnej ciszy, w którym cała wyspa dosłownie zatrzymuje się.

Nie wolno wychodzić z domu, pracować, podróżować, używać elektryczności ani rozmawiać. Lotnisko jest zamknięte, ulice puste, sklepy zamknięte, światła wygaszone. Balijczycy spędzają ten dzień w skupieniu, medytacji lub we śnie. Nawet turyści są proszeni o pozostanie w hotelach i wyciszenie się.

Ideą Nyepi jest oczyszczenie świata po odejściu złych duchów. Balijczycy wierzą, że jeśli przez 24 godziny na wyspie panuje całkowita cisza, duchy nie znajdą tu niczego, co by je przyciągnęło – i odejdą. To także czas na refleksję, odnowę i duchowy reset – coś, czego wielu ludzi z Zachodu mogłoby Balijczykom pozazdrościć.

Choć nie widzieliśmy samego dnia Nyepi, przygotowania do niego – w postaci Ogoh-Ogoh i atmosfery skupienia – były już obecne. To fascynujące, jak jedna społeczność potrafi na kilka godzin wyłączyć cały świat wokół siebie, by pobyć w ciszy z własnym sumieniem.

bottom of page